saczelowlyday
Komentarze: 0
Moje drogie dziecko, wślizgnęłam
się do twojego pokoju, by usiąść przy tobie, kiedy śpisz, i popatrzeć,
jak twoje kruche ciałko wznosi się i opada w rytmicznym oddechu. Oczy
masz ufnie przymknięte, a twoją anielską twarzyczkę otaczają miękkie,
jasne loki. Chwilę temu, kiedy pracowałam w gabinecie, ogarnął mnie
smutek, gdy wspominałam wydarzenia dzisiejszego dnia. Nie mogłam już
dłużej skoncentrować się na pracy, toteż przyszłam, by porozmawiać z
tobą w tej ciszy, kiedy tak sobie odpoczywasz.
Rano nazwałam cię guzdrałą, kiedy za bardzo się ociągałeś i zbyt wolno
ubierałeś. Zbeształam cię za to, że znowu zapodziałeś gdzieś swoją
kartkę na lunch, i sprzątnęłam śniadanie ze stołu z naburmuszoną miną,
bo poplamiłeś sobie koszulkę. "Znowu?" - westchnęłam, ty zaś
uśmiechnąłeś się do mnie niewinnie i powiedziałeś: "Cześć, mamo!"
Po południu wykonywałam telefony, a ty ustawiłeś swoje zabawki w
równiutkie rzędy na łóżku, gestykulowałeś i śpiewałeś sobie. Wpadłam
zezłoszczona do twojego pokoju i zagrzmiałam, byś przestał wreszcie
hałasować. Potem spędziłam kolejną długą godzinę przy telefonie.
"Zabieraj się do odrabiania pracy domowej", ryknęłam niczym jakiś
sierżant, "i przestań marnować tyle czasu". "Dobra, mamo",
odpowiedziałeś skruszony, siadając sztywno przy biurku z długopisem w
ręku. Potem nie dochodziły już z twojego pokoju żadne odgłosy.
Wieczorem, kiedy ciągłe jeszcze pracowałam, podszedłeś do mnie z
wahaniem. "Poczytasz mi dzisiaj, mamo?" -zapytałeś z nadzieją w głosie.
"Nie dzisiaj", odpowiedziałam gwałtownie, "twój pokój to istne
pobojowisko! Czy za każdym razem muszę ci o tym przypominać?" Z
pochyloną głową, powłócząc nogami, odszedłeś do swojego pokoju. Za
jakiś czas wróciłeś i zerknąłeś do gabinetu. "A teraz o co chodzi?" -
zapytałam wzburzonym głosem.
Nie odpowiedziałeś ani słowem, tylko wkroczyłeś do pokoju, zarzuciłeś
mi ramiona na szyję i pocałowałeś w policzek. "Dobranoc, mamo, kocham
cię", wyszeptałeś, mocno się do mnie przytulając. Po chwili zniknąłeś
tak szybko, jak się pojawiłeś.
Siedziałam potem ze wzrokiem utkwionym w swojej pracy i czułam, jak
ogarniają mnie wyrzuty sumienia. W którym momencie zatraciłam rytm dnia i za jaką cenę? Nic nie uczyniłeś, by wprawić mnie w taki nastrój.
Byłeś tylko dzieckiem, zajętym procesem dorastania i uczenia się.
Zagubiłam się dzisiaj w dorosłym świecie odpowiedzialności i obowiązków
i zabrakło mi już sił, które powinnam ofiarować tobie. Dzisiaj stałeś
się moim nauczycielem. Udzieliłeś mi cennej lekcji swoją niewyczerpaną
chęcią, by podbiec i pocałować mnie na dobranoc, nawet po tak męczącym
dniu chodzenia na palcach wokół moich humorów.
Teraz zaś, kiedy patrzę, jak śpisz, pragnę, by ten dzień zaczął się od
nowa. Jutro potraktuję ciebie z takim zrozumieniem, jakie ty mi dziś
okazałeś, abym mogła być prawdziwą mamą - rano przywitam cię ciepłym
uśmiechem, po szkole zachęcę słowem otuchy, wieczorem utulę do snu
ciekawą historyjką. Roześmieję się, kiedy ty będziesz się śmiał,
zapłaczę, kiedy będziesz płakał. Jutro już nie zapomnę, że wciąż jesteś
dzieckiem, a nie dorosłym, i będę cieszyła się tym, że jestem twoją
mamą. Twój nieugięty duch ukoił mnie dziś, toteż przychodzę do ciebie o
tej późnej porze, by ci podziękować, moje dziecko, mój nauczycielu i
mój przyjacielu, za dar twojej miłości.
Dodaj komentarz